Czas na misję
Po
ataku Gremlińców każdy Półbóg wziął się za sprzątanie i naprawianie szkód.
Peter w niewiadomo jaki sposób odbudował stołek, który połamał, oraz postawił
stół na nogi. Minę miał niepewną – pewnie przez wydarzenie ze znikającym
potworem. Gdy skończyliśmy sprzątać, a Chejron uspokoił dzieci Afrodyty, którym
zniszczyły się fryzury i uspokoił Pana D., który w napadzie szału zaczął
przybierać swoją pełną, prawdziwą Boską Postać, zaczęło się przemówienie.
- Cisza! Muszę wam się do czegoś przyznać –
zaczął Chejron. – Pierwszy Minotaur, był tylko hologramem, który powstał dzięki
zaangażowaniu i poświęceniu najstarszych potomków Boga Kowalstwa w tym obozie.
Wezwaliśmy go z Panem D., aby sprawdzić, jak zachowa się Peter. Chłopcze –
teraz zwracał się bezpośrednio do Petera – wykazałeś się niemałą odwagą i trzeźwością
umysłu podczas swojego testu, dzięki czemu pozwolimy Ci uczestniczyć w tej
misji razem z Ally. – Na twarzy chłopca pojawiło się zdziwienie połączone z
euforią. – Przy okazji wybraliśmy kolejnego członka misji. Matthew, ty również
nam zaimponowałeś. Pomogłeś Peterowi, chociaż nikt tego od ciebie nie wymagał.
Walka z Minotaurem w wieku zaledwie 12 – w przypadku Petera i 14 lat w twoim
nie jest prosta. Niewielu przeżyłoby taką walkę z prawdziwym potworem, ale
myślę, że wam by się udało. Jesteście gotowi do wyruszenia na misję. Czy akceptujesz
nasz wybór i zgadzasz się towarzyszyć Allyson i Peterowi? – spytał centaur. Nie
wiedziałem co powiedzieć. Bardzo chciałem, jako że lubiłem Allys i chciałem być
w końcu znany z czegoś innego poza tym, że jestem dzieckiem jednego z Wielkiej
Trójki. Ale z drugiej strony mama nie wybaczyłaby Chejronowi i Ally, gdyby coś
mi się stało. Mój Trójząb zawibrował. Kurcze, znowu? Co się dzieje? Powinienem
brać tę misję, czy nie?
- No więc? – ponaglał nauczyciel. Moje ADHD nie
wytrzymało.
- Chcę! Pomogę im odkryć tę tajemnicę i pokonać
te małe, wredne stworki! – krzyknąłem patrząc w stronę Chejrona. Kątem oka
zauważyłem, że Dionizos się uśmiecha.
- Świetnie! Postawa godna prawdziwego
Herosa. Ojciec byłby z ciebie dumny! – powiedział, po czym dodał – Mamy już
naszą trójkę, która będzie uczestniczyć w misji. Wyruszacie o świcie!
Przyjdźcie do mnie przed wyjściem, a powiem wam więcej szczegółów co do
zadania. Dobranoc Herosi!
Wszyscy
powoli zaczęli rozchodzić się do swoich domków. Jedni mi gratulowali, inni
patrzyli spode łba z zazdrością. Postanowiłem podejść Petera, aby się z nim
zapoznać.
- Hej! Świetnie ci dziś poszło z tym hologramem.
- Yyy, tak, dzięki, Matthew.
- Matthew? Co tak oficjalnie? Mów mi Matt.
- Dobrze, Matthew.
- Matt.
- Matt. Ally, dlaczego rzuciłaś do mnie sztylet?
Przecież mogłaś mnie nim trafić! – oburzył się chłopak.
- Wiedziałam, że go złapiesz. Zapomniałeś?
Jesteś herosem! Potrafisz takie rzeczy.
- No niby tak. Ale mogłem zginąć!
- Nie mogłeś! Co najwyżej odcięłabym ci rękę. Nie uważasz, że należy mi się
jakieś proste dziękuję?
- Dziękuję.
- Ohh, Peter.
- Muszę iść. Chyba powinienem zadzwonić do mamy
i powiedzieć jej o misji – powiedziałem i odszedłem. Mówiąc zadzwonić miałem
oczywiście na myśli iryfon, ponieważ nam, Herosom, nie wolno używać zwykłych
telefonów. Potworowe GPS, czy coś w tym stylu. Tak czy siak, zostawiłem mamie w
domu kilka złotych drachm, na wypadek, gdyby musiała się ze mną skontaktować,
ale to zazwyczaj ja dzwonię.
- Hej mamo.
- O, cześć Matt. Tęskniłam za tobą. Dlaczego
dzwonisz? Coś się stało?
- Właściwie to tak. Wyruszam na misję z Ally i
Peterem, synem Boga Kowalstwa.
- CO?! – wrzasnęła mama tak głośno, że aż
zakłóciła na chwilę transmisję. – Przecież zabroniłam ci brać udział w misjach.
To niebezpieczne! Mało ci jeszcze potworów, kiedy w roku szkolnym opuszczasz
obóz? Przez ciebie nie będę mogła spać po nocach! Jak możesz?!
- Mamo. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. To nie będzie niebezpieczna misja –
skłamałem. – Nie masz się czym martwić. Nic mi nie będzie, biorę ze sobą
Allyson. Poza tym, mam już 14 lat i chyba sam mogę decydować czy wyruszę na
misję, czy nie, prawda?
- Nie, nie możesz! Nie jesteś jeszcze dorosły! Jak ci się coś stanie, to
przyjdę to tego waszego obozu, choćbym miała spalić całą okolicę i zabije tego
waszego centaura i Pana D.! Przysięgam na St…
- MAMO NIE! Muszę kończyć, mam jakieś
zakłócenia. Pa! Kocham cię – powiedziałem, po czym się rozłączyłem. O mały
włos, a moja mama wypowiedziałaby jedną z najważniejszych przysiąg, jakie można
złożyć.
Po
rozmowie z mamą porozmawiałem jeszcze z ojcem – o ile rozmową można nazwać
mówienie do samego siebie nawet nie oczekując odpowiedzi. Nigdy nie widziałem
mojego ojca. Słyszałem tylko opowieści o nim od Percy’ego. Moim zdaniem to nie
fair, że z nim się spotkał, a ze mną nie. Ale w sumie ja jeszcze nigdy nie
uratowałem świata, w przeciwieństwie do mojego brata. Kiedy skończyłem modlitwę
do ojca i się umyłem, spróbowałem zasnąć. Kiedy tylko ta „błoga” chwila
nadeszła, zaczął się koszmar.
Widziałem
Empire State Building, wokół którego biegały ubrane w ciemne szaty koloru bordo
dzieci. Zaraz… To nie były dzieci. To były gremlińce. Atakowały one
przechodniów, wgryzały się w kończyny.
- Powstrzymajcie nas, heroski – szeptały.
Zauważyłem jak moja ręka wędruje do kieszeni, w której miałem coś podłużnego.
Ołówek? Patyk? Dotknąłem tego przedmiotu i nagle coś się zmieniło. Widziałem tę
samą scenę, tylko tym razem w roli obserwatora. Trzymałem w ręku ubrudzony
krwią sztylet, pode mną leżał martwy gremliniec, który powoli rozsypywał się w
popiół. To, co chwilę wcześniej wyciągałem z kieszeni okazało się długopisem,
który zmienił się w miecz. Jedyny taki długopis widziałem u… Chwila. Jedyny
taki długopis, zwany orkanem ma mój brat, Percy. To Percy walczył właśnie w
środku nocy z gremlińcami pod Empire State Building! Czyli ja widziałem teraz
scenę oczami Annabeth. Oni mają kłopoty! Zobaczyłem, że do Percy’ego nadbiega
właśnie około dwudziestu żądnych krwi bordowych stworków z długimi i ostrymi
jak brzytwa szponami. Gdy tylko uświadomiłem sobie, co się dzieje, wizja się
zmieniła. Leciałem teraz nad East River, gdy zauważyłem dziwną dziurę na prawo
od rzeki. Wleciałem tam i zobaczyłem jednego z tych małych potworków. Nie
wiadomo jak i dlaczego, mały gremliniec spojrzał na mnie, uśmiechnął się i
wypowiedział 2 słowa: Europa, Polska. Wiedziałem, że to tam będę musiał się
znaleźć.