Komentujcie!

Komentujcie!

piątek, 29 sierpnia 2014

 Czas na misję

            Po ataku Gremlińców każdy Półbóg wziął się za sprzątanie i naprawianie szkód. Peter w niewiadomo jaki sposób odbudował stołek, który połamał, oraz postawił stół na nogi. Minę miał niepewną – pewnie przez wydarzenie ze znikającym potworem. Gdy skończyliśmy sprzątać, a Chejron uspokoił dzieci Afrodyty, którym zniszczyły się fryzury i uspokoił Pana D., który w napadzie szału zaczął przybierać swoją pełną, prawdziwą Boską Postać, zaczęło się przemówienie.
- Cisza! Muszę wam się do czegoś przyznać – zaczął Chejron. – Pierwszy Minotaur, był tylko hologramem, który powstał dzięki zaangażowaniu i poświęceniu najstarszych potomków Boga Kowalstwa w tym obozie. Wezwaliśmy go z Panem D., aby sprawdzić, jak zachowa się Peter. Chłopcze – teraz zwracał się bezpośrednio do Petera – wykazałeś się niemałą odwagą i trzeźwością umysłu podczas swojego testu, dzięki czemu pozwolimy Ci uczestniczyć w tej misji razem z Ally. – Na twarzy chłopca pojawiło się zdziwienie połączone z euforią. – Przy okazji wybraliśmy kolejnego członka misji. Matthew, ty również nam zaimponowałeś. Pomogłeś Peterowi, chociaż nikt tego od ciebie nie wymagał. Walka z Minotaurem w wieku zaledwie 12 – w przypadku Petera i 14 lat w twoim nie jest prosta. Niewielu przeżyłoby taką walkę z prawdziwym potworem, ale myślę, że wam by się udało. Jesteście gotowi do wyruszenia na misję. Czy akceptujesz nasz wybór i zgadzasz się towarzyszyć Allyson i Peterowi? – spytał centaur. Nie wiedziałem co powiedzieć. Bardzo chciałem, jako że lubiłem Allys i chciałem być w końcu znany z czegoś innego poza tym, że jestem dzieckiem jednego z Wielkiej Trójki. Ale z drugiej strony mama nie wybaczyłaby Chejronowi i Ally, gdyby coś mi się stało. Mój Trójząb zawibrował. Kurcze, znowu? Co się dzieje? Powinienem brać tę misję, czy nie?
- No więc? – ponaglał nauczyciel. Moje ADHD nie wytrzymało.
- Chcę! Pomogę im odkryć tę tajemnicę i pokonać te małe, wredne stworki! – krzyknąłem patrząc w stronę Chejrona. Kątem oka zauważyłem, że Dionizos się uśmiecha. 
-  Świetnie! Postawa godna prawdziwego Herosa. Ojciec byłby z ciebie dumny! – powiedział, po czym dodał – Mamy już naszą trójkę, która będzie uczestniczyć w misji. Wyruszacie o świcie! Przyjdźcie do mnie przed wyjściem, a powiem wam więcej szczegółów co do zadania. Dobranoc Herosi!

            Wszyscy powoli zaczęli rozchodzić się do swoich domków. Jedni mi gratulowali, inni patrzyli spode łba z zazdrością. Postanowiłem podejść Petera, aby się z nim zapoznać.
- Hej! Świetnie ci dziś poszło z tym hologramem.

- Yyy, tak, dzięki, Matthew.
- Matthew? Co tak oficjalnie? Mów mi Matt.
- Dobrze, Matthew.

- Matt.
- Matt. Ally, dlaczego rzuciłaś do mnie sztylet? Przecież mogłaś mnie nim trafić! – oburzył się chłopak.
- Wiedziałam, że go złapiesz. Zapomniałeś? Jesteś herosem! Potrafisz takie rzeczy.
- No niby tak. Ale mogłem zginąć!
- Nie mogłeś! Co najwyżej odcięłabym ci rękę. Nie uważasz, że należy mi się jakieś proste dziękuję?

- Dziękuję.
- Ohh, Peter.
- Muszę iść. Chyba powinienem zadzwonić do mamy i powiedzieć jej o misji – powiedziałem i odszedłem. Mówiąc zadzwonić miałem oczywiście na myśli iryfon, ponieważ nam, Herosom, nie wolno używać zwykłych telefonów. Potworowe GPS, czy coś w tym stylu. Tak czy siak, zostawiłem mamie w domu kilka złotych drachm, na wypadek, gdyby musiała się ze mną skontaktować, ale to zazwyczaj ja dzwonię.
- Hej mamo.
- O, cześć Matt. Tęskniłam za tobą. Dlaczego dzwonisz? Coś się stało? 
- Właściwie to tak. Wyruszam na misję z Ally i Peterem, synem Boga Kowalstwa.
- CO?! – wrzasnęła mama tak głośno, że aż zakłóciła na chwilę transmisję. – Przecież zabroniłam ci brać udział w misjach. To niebezpieczne! Mało ci jeszcze potworów, kiedy w roku szkolnym opuszczasz obóz? Przez ciebie nie będę mogła spać po nocach! Jak możesz?!
- Mamo. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. To nie będzie niebezpieczna misja – skłamałem. – Nie masz się czym martwić. Nic mi nie będzie, biorę ze sobą Allyson. Poza tym, mam już 14 lat i chyba sam mogę decydować czy wyruszę na misję, czy nie, prawda?
- Nie, nie możesz! Nie jesteś jeszcze dorosły! Jak ci się coś stanie, to przyjdę to tego waszego obozu, choćbym miała spalić całą okolicę i zabije tego waszego centaura i Pana D.! Przysięgam na St…

- MAMO NIE! Muszę kończyć, mam jakieś zakłócenia. Pa! Kocham cię – powiedziałem, po czym się rozłączyłem. O mały włos, a moja mama wypowiedziałaby jedną z najważniejszych przysiąg, jakie można złożyć.
            Po rozmowie z mamą porozmawiałem jeszcze z ojcem – o ile rozmową można nazwać mówienie do samego siebie nawet nie oczekując odpowiedzi. Nigdy nie widziałem mojego ojca. Słyszałem tylko opowieści o nim od Percy’ego. Moim zdaniem to nie fair, że z nim się spotkał, a ze mną nie. Ale w sumie ja jeszcze nigdy nie uratowałem świata, w przeciwieństwie do mojego brata. Kiedy skończyłem modlitwę do ojca i się umyłem, spróbowałem zasnąć. Kiedy tylko ta „błoga” chwila nadeszła, zaczął się koszmar.
            Widziałem Empire State Building, wokół którego biegały ubrane w ciemne szaty koloru bordo dzieci. Zaraz… To nie były dzieci. To były gremlińce. Atakowały one przechodniów, wgryzały się w kończyny.
- Powstrzymajcie nas, heroski – szeptały. Zauważyłem jak moja ręka wędruje do kieszeni, w której miałem coś podłużnego. Ołówek? Patyk? Dotknąłem tego przedmiotu i nagle coś się zmieniło. Widziałem tę samą scenę, tylko tym razem w roli obserwatora. Trzymałem w ręku ubrudzony krwią sztylet, pode mną leżał martwy gremliniec, który powoli rozsypywał się w popiół. To, co chwilę wcześniej wyciągałem z kieszeni okazało się długopisem, który zmienił się w miecz. Jedyny taki długopis widziałem u… Chwila. Jedyny taki długopis, zwany orkanem ma mój brat, Percy. To Percy walczył właśnie w środku nocy z gremlińcami pod Empire State Building! Czyli ja widziałem teraz scenę oczami Annabeth. Oni mają kłopoty! Zobaczyłem, że do Percy’ego nadbiega właśnie około dwudziestu żądnych krwi bordowych stworków z długimi i ostrymi jak brzytwa szponami. Gdy tylko uświadomiłem sobie, co się dzieje, wizja się zmieniła. Leciałem teraz nad East River, gdy zauważyłem dziwną dziurę na prawo od rzeki. Wleciałem tam i zobaczyłem jednego z tych małych potworków. Nie wiadomo jak i dlaczego, mały gremliniec spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wypowiedział 2 słowa: Europa, Polska. Wiedziałem, że to tam będę musiał się znaleźć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz